OBWE: Litwa może dyskryminować Polaków. Patrzmy Litwinom na ręce
Polacy się skarżą...
W raporcie misji Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE (ODIHR), która w związku ze zbliżający mi się wyborami parlamentarnymi przed kilkoma tygodniami odwiedziła Litwę, zwraca się m.in. uwagę, iż kwestie mechanizmu finansowania kampanii wyborczej, udziału mediów w wyborach, a także kwestie związane z udziałem mniejszości narodowych w wyborach wymagają kontroli. Podczas spotkania na początku lipca z ekspertami OBWE przedstawiciele AWPL wyrazili m.in. niezadowolenie z decyzji litewskiej Głównej Komisji Wyborczej - na cztery miesiące przed wyborami - o zmianie granic okręgów wyborczych na Wileńszczyźnie, o przyłączeniu kilku "polskich wsi" do "litewskiego" okręgu. W ocenie AWPL w wyniku tej korekty "siła polskich głosów została osłabiona".
...bo muszą mówić po litewsku
AWPL wyraża też niezadowolenie z faktu, że kampania wyborcza na Litwie powinna być prowadzona wyłącznie w języku państwowym. - Jesteśmy upominani, gdy w języku ojczystym, po polsku, zwracamy się do naszego wyborcy, albo umieszczamy plakaty w języku polskim - mówi Tomaszewski. Przypomina przy tym, że podczas referendum akcesyjnego do Unii Europejskiej język mniejszości narodowych był wszechobecny. - Z tego wnioskujemy, że państwo zezwala na używanie języków mniejszości narodowych w głosowaniu tylko wtedy, gdy jest zainteresowane wysoką frekwencją i odpowiednim wynikiem - podkreśla Tomaszewski.
Tomaszewski wskazuje też na inny, dyskryminujący Polaków fakt: w Kownie, gdzie tradycyjnie zwyciężają współrządzący obecnie konserwatyści, jest osiem okręgów z minimalną liczbą wyborców (po około 30 tys.); tymczasem w Wilnie i na Wileńszczyźnie, gdzie od lat zwycięża AWPL, wszystkie okręgi wyborcze są maksymalnie duże i liczą po 45 tys. osób. - W praktyce oznacza to, że w Kownie 90 tys. wyborców, podzielonych na trzy okręgi jednomandatowe, będzie miało trzech przedstawicieli w parlamencie, a na Wileńszczyźnie 90 tys. wyborców podzielonych na dwa okręgi - tylko dwóch posłów - tłumaczył Tomaszewski.
PAP, arb